wtorek, 17 lipca 2012

Olej olejowi nierówny:)

Na rynku mamy mnóstwo rodzajów tłuszczu do wyboru. Olej rzepakowy, oliwa, olej z pestek winogron, smalec, masło... można by mnożyć, bo ostatnio widziałam nawet olej z wyciągiem z marchwi o ciekawym pomarańczowym kolorze;)
A ja dzisiaj powiem wam o oleju kokosowym.
Powstaje z kopry- miąższu owoców palmy kokosowej. Poniżej 25 stopni Celsjusza wygląda podobnie do smalcu, a powyżej staje się płynny o lekko żółtawym kolorze.
Nadaje się do używania w kuchni- do pieczenia, smażenia, duszenia. Niedawno używałam go w cieście drożdżowym i wyszło świetnie.
Nie ma zapachu ani smaku więc nie zmieni nam smaku potraw, a podczas smażenia nie wydziela się zapach jaki towarzyszy zwykłemu olejowi i nie musimy otwierać wszystkich okien:)
Jednak dla mnie ma jedną cechę, za którą go uwielbiam. Cudownie nawilża i regeneruje skórę. Jeśli ktoś ma problemy z atopową skórą (tak jak ja niestety) znajdzie w nim cudowny środek zamiast wszystkich dziwnych kremów i maści, lub po prostu wspomagająco. Pomaga też przy twardych, pękających piętach. Biegam wiecznie po kamykach na boso i moje stopy czasem wołają o pomstę, a olej pozwala biegać boso i nie przejmować się wyglądem stóp w sandałach:)

 Polecam z całego serca i zapraszam do zakupu w sklepie Kuchnie Świata (klik), gdzie aktualnie jest na promocji:)

piątek, 13 lipca 2012

Hiszpańska tortilla- klasyka dzieciństwa.

No tak ktoś powie klasyka dzieciństwa to guma turbo i kompot babci a nie jakieś wymysły.
Dla mnie nie wymysły bo jako dziecko dwa lata spędziłam z rodzicami w Hiszpanii, tak więc to moja klasyka, bo tam i już później w Polsce mama często ją przygotowywała.

A więc Viva Espania!



Hiszpańska tortilla

6-8 ugotowanych ziemniaków (najlepiej z dnia poprzedniego)
6 jaj
1 cebula
2 ząbki czosnku
sól, pieprz
oliwa

plus ulubione dodatki np. kiełbasa, ser, pieczarki, kukurydza... itp. itp.

Ziemniaki kroimy w plastry, cebulę w drobną kostkę a czosnek przeciskamy przez praskę. Podsmażamy na 3 łyżkach oliwy do zrumienienia.
Jajka roztrzepujemy, doprawiamy solą i pieprzem, dodajemy podsmażone ziemniaki, cebulę i czosnek.
Dokładnie mieszamy.
Na patelnię wlewamy odrobinę oliwy, wlewamy masę i wygładzamy na górze aby była płaska.
Smażymy ok.5 do 7 minut i za pomocą talerza obracamy na drugą stronę, którą też smażymy 5-7  minut.
Podajemy z sosem czosnkowym i/lub ketchupem.

Ja robiłam 2 sztuki, do jednej dodałam kilka uduszonych pieczarek, a do drugiej garść pokrojonego szpinaku i kawałek startego na małych oczkach sera.




czwartek, 5 lipca 2012

Sałatka z kalafiora, pomidorów i szparagówki.

Przepis ten pochodzi z gazety lokalnej "Życie podkarpackie" i wynalazłam go tam już dobre kilka lat temu. Sałatka jest idealna do mięs z grilla lub na obiad na upalne dni (jak to u mnie dzisiaj). Bardzo smaczna i bardzo sezonowa. Choć poza sezonem można użyć mrożonych warzyw, ale to nie to samo.

Sałatka sezonowa

1 średni kalafior
4 duże pomidory malinowe
70 dkg fasoli szparagowej
3 ząbki czosnku
 mały kubek jogurtu naturalnego
sól, pieprz
garść łuskanego słonecznika
1/2 pęczka szczypiorku

Pomidory sparzamy lub nie (jak to woli) i kroimy w kostkę. Kalafiora podzielonego na mniejsze różyczki gotujemy do miękkości i studzimy. Fasolkę bez końcówek kroimy na mniejsze części i gotujemy do miękkości i studzimy.
Jogurt mieszamy z przeciśniętym przez praskę czosnkiem, solą i pieprzem. Słonecznik prażymy lekko na patelni i mieszamy z posiekanym szczypiorem.
W misce układamy warstwowo najpierw pomidory, później kalafior a na końcu fasolę. Zalewamy jogurtem i posypujemy słonecznikiem i szczypiorem.
Podajemy mocno schłodzone.
Sałatka najlepiej prezentuje się w przezroczystej misce, jednak moja gdzieś uciekła:))

środa, 4 lipca 2012

Skrucha... i żeberka w sosie własnym z puree kalafiorowym.

Tak wiem...
Posypuję głowę popiołem:)
Ale ostatnie upały tak dały mi się we znaki, że nie miałam siły ani chęci w ogóle patrzeć na laptopa. Jedyne do czego był używany to filmy wieczorne.
Gotować też jakoś nie mam ochoty, za gorąco. A i jeść mi się nie chce. Dzisiaj za obiad robiło kilka różyczek kalafiora z masłem i bułką. Chyba data ważności mi się kończy bo czuję się chwilami jak staruszka.
Żałuję za swój grzech i postanawiam się poprawić:))


Żeberka w sosie własnym z puree kalafiorowym

na żeberka:
1 kg ładnych żeberek wieprzowych
8 łyżek oleju kokosowego (5 do marynaty, 3 do smażenia)- może być inny tłuszcz
1,5 łyżeczki soli
1 łyżeczka pieprzu
1 łyżeczka kminku
1 łyżeczka czerwonej papryki słodkiej
1 łyżeczka suszonego czosnku
1 cebula
4 ząbki czosnku
3 liście laurowe
2 ziarenka ziela angielskiego

na puree:
1 średniej wielkości kalafior
2 łyżki masła
1/2 szklanki maślanki
sól, pieprz do smaku

dodatkowo na sos:
łyżka masła
łyżka mąki

Żeberka kroimy na kawałki "jednokostkowe". Z 5 łyżek oleju kokosowego i przypraw w proszku robimy marynatę. Nacieramy żeberka dokładnie i obsmażamy na rozgrzanym tłuszczu. Przekładamy do naczynia żaroodpornego razem z ząbkami czosnku, pokrojoną w piórka cebulą, liściem laurowym i zielem angielskim.
Zapiekamy pod przykryciem w 200 stopniach Celsjusza ok. 2,5 h. Podlewamy wodą.

Pod koniec pieczenia z naczynia zlewamy do miski część sosu, który utworzył się w czasie pieczenia. W garnku roztapiamy masło, dodajemy mąkę (robimy zasmażkę). Zasmażkę zalewamy odlanym sosem i doprowadzamy do wrzenia.

Kalafior dzielimy na mniejsze różyczki, gotujemy w osolonej wodzie do miękkości. Po odcedzeniu dodajemy stopione masło i maślankę. Blendujemy na gładką masę. Doprawiamy do smaku solą i pieprzem.

Upieczone żeberka podajemy na puree, polane sosem. Jako dodatek możemy użyć np. fasoli szparagowej z masełkiem i bułką tartą.