poniedziałek, 13 lutego 2012

"Napalony" kurczak i inne przypadki panny K.

Myślę, że wyczerpałam limit pecha na cały rok i to w tydzień!
Po pierwsze zbiłam moją ukochaną, pomarańczową miskę do sałatek. I jak tu teraz znaleźć taką samą?!
Po drugie ktoś zatroszczył się o to, aby moje zdjęcia z karty (tej do aparatu) zniknęły więc od nowa polsko ludowa, gotuj to samo i rób zdjęcia.
Po trzecie zepsuty junkers a przy okazji zalana cała łazienka i to godzinę przed przyjściem gości.
Nożesz kurna mać!!
Ok dość użalania się nad sobą, czas wziąć się w garść i trochę pogotować. Właściwie to już pogotowane a nawet zjedzone, bo smaczne było nadzwyczajnie.

Przepis dodaję do akcji walentynkowej z dziwnych powodów, ale może ktoś mnie zrozumie:)
Po pierwsze danie jest odrobinę ostre, napalone i takie dziwne skojarzenia mi do głowy przychodzą.
Po drugie bardzo dobrze smakuje z lampką wina, a może i całą butelką. A po winie, różne dziwne miętoszenia się zdarzają.
Po trzecie, takiego kurczaka choć w odrobinie innej formie jedliśmy razem na wspólnym wypadzie i to w pierwszy dzień bieżącego roku.
Po czwarte te wszystkie przygotowania ucieranie w moździerzu, duszenie są wg mnie bardzo seksowne, erotyczne.
A więc:
"Napalony kurczak" czyli pierś duszona w sosie śmietanowym z zielonym pieprzem i bazylią.

Sos:
7 listków bazylii
3 łyżki zielonego pieprzu utartego w moździerzu
300 g śmietany 18%
szklanka bulionu
sól
łyżeczka oliwy z oliwek
łyżka startej mozzarelli (opcjonalnie)

Marynata:
curry
papryka słodka
sól
łyżeczka zielonego pieprzu utartego w moździerzu
łyżeczka oliwy z oliwek aromatyzowanej bazylią i czosnkiem
4 listki bazylii

I oczywiście 1 pierś z kurczaka

Pierś oczyszczamy z błonek, filetujemy i kroimy na większe kawałki. Marynujemy w przyprawach i bazylii utartej w moździerzu z oliwą. Zostawiamy w lodówce na około godzinę.
Śmietanę zagotowujemy, dodajemy bulion. Doprawiamy utartym w moździerzu pieprzem. Do sosu dodajemy kawałki kurczaka i dusimy razem. Bez przykrycia- sos będzie rzadki, a musimy go zredukować. Chwilę przed podaniem dodajemy sól i bazylię utartą z oliwą.
Ja podałam z makaronem gniazdka domowe, ale myślę, że ryż lub ziemniaki też będą całkiem dobre.


4 komentarze:

  1. oby coraz mniej tego pecha było:) kurczak z makaronem to zdecydowanie pyszne polączenie!

    OdpowiedzUsuń
  2. Przykro mi z powodu miski :( Ja jestem taką sierotą, że tłukę coś średnio 2 razy w tygodniu... Myślałam już żeby kupić jednorazowe talerze i kubki bo szkoda mi tego szkła które tłukę...
    Kurczak musiał być pyszny i co za nazwa! Fiu fiu fiu... ;) I jeszcze na koniec chciałam dodać, że bardzo ładne zdjęcie :) Ten promyk słońca, bajka! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zielony pieprz brzmi intrygujaco! A po takiej pechowej serii pewnie wszystko bedzie ci sie ukladac :)

    OdpowiedzUsuń
  4. pees no miało być mniej a wczoraj wieczorem i dzisiaj rano ze schodów spadłam;/
    Paulina ja ostatnimi czasy dużo więcej rzeczy potłukłam: słoiczek z fluidem, talerz...
    Maggie oby się układało:) nie doceniałam zielonego pieprzu a jednak ma swoje walory:)

    OdpowiedzUsuń

Cześć! Miło, że zaglądasz:) podziel się swoimi myślami.