Zaczynam wierzyć w swojskie, chłopskie jadło. Niby tłusto, ale ciii.
Taki "fusion" (modne słowo:))polskości i orientu to idealne połączenie na pochmurne popołudnie kiedy obiad powinien nas pobudzić i ogrzać- zapachy orientu plus polska rozgrzewka w postaci boczku to coś czego mi brakowało.
Przyznam się, że jednak nie byłam do końca oryginalna bo przepis zdarłam stąd:
.
A właściwie inspirację.
No to zaczynamy.
1 kg ziemniaków
15 dkg boczku
1 cebula
1 łyżeczka soli morskiej
1 łyżeczka kminku
1 łyżeczka pieprzu ziarnistego (kolorowego)
1 łyżeczka kurkumy
1 łyżeczka nasion kolendry
2 suszone ostre papryczki (ja użyłam peperoncino)
1,5 cm startego imbiru
2 łyżki oleju
3 łyżki startego sera
Boczek kroimy w kostkę i wrzucamy na patelnię aby wytopić tłuszcz. Po kilku minutach dodajemy pokrojoną w pióra cebulę.
Ziemniaki myjemy dokładnie (nie obieramy) i kroimy na duże "fryty". Przyprawy ucieramy razem w moździerzu.
Kiedy boczek i cebula są gotowe na patelnię wrzucamy ziemniaki, oraz mieszankę przypraw. Mieszamy tak aby proszek i tłuszcz pokryły kawałki ziemniaków.
Przekładamy do naczynia żaroodpornego wyłożonego papierem do pieczenia.
Pieczemy około godziny (należy sprawdzać).
Przed podaniem posypujemy drobno startym serem.
Można podać z sosem tzatziki lub czosnkowym.
Mmmm, to jest to co tygryski lubią najbardziej :)) Wstyd się przyznac, ale ja uwielbiam takie dania. A to takie kaloryczne, tłuste.... ale jakie dobre! :))
OdpowiedzUsuńPaulina ja też;) i to jest problem bo nawet i fitness czasem nie pomaga, ale taki już mój los.
OdpowiedzUsuńZwykły ziemniak inaczej doprawiony potrafi zyskać inny wymiar:) Też lubię tłuste i swojskie potrawy, a co tam !!:)
OdpowiedzUsuń